czwartek, 20 listopada 2014

"Unconditionally" Louis Tomlinson fanfiction


Unconditional, unconditionally
I will love you unconditionally
There is no fear now
Let go and just be free
I will love you unconditionally

Czy istnieje miłość bezwarunkowa?
Kochać kogoś za nic?
Mimo wszystko?
Przeciw wszystkiemu?

Come just as you are to me
Don't need apologies
Know that you are a worthy
I take your bad days with your good
Walk through this storm I would
I'd do it all because I love you, I love you!

16 nastolatka pokocha Louis'a mimo jego wad?
Mimo wszystkich krzywd i bólu?
Mimo tajemnic i kłamstw?
Pokocha bezwarunkowo?

So open up your heart and just let it begin
Open up your heart, and just let it begin
Open up your heart, and just let it begin
Open up your heart
Acceptance is the key to be
To be truly free
Will you do the same for me?

Zapraszam Was na fanfiction Unconditionally 

Jeżeli macie jakieś pytania czy coś to zapraszam Was na mojego
aska : ask.fm/ManiaMarycha
i
twittera : twitter.com/OneDreamEver

środa, 19 listopada 2014

Epilog - Letter

-To był Zayn. On odpowie za to co zrobiłem ja - wyszeptał.
-C-co? Błagam cię, nie żartuj.. - cofnęłam się o krok do tyłu.
-Laurel.. Ja nie miałem nic do powiedzenia..
-Proszę cię to nie.. - schowałam twarz w dłoniach. Załkałam. Ostatnio strasznie dużo płaczę. Nie mogłam w to uwierzyć. Z jednej strony cieszę się niezmiernie że mam Niall'a z powrotem ale.. straciłam Zayn'a, mojego przyjaciela.
-Lery.. - odciągnął moje dłonie od mojej twarzy. Spojrzałam na niego siąkając nosem. Sięgnął do tylnej kieszeni spodni. Dopiero teraz zwróciłam uwagę że jest ubrany w to co miał na sobie w dniu aresztowania. Podał mi białą pogniecioną kopertę podpisaną moim imieniem - Zayn dał mi to gdy się widzieliśmy. Miałem trzy sekundy żeby zamienić z nim zdanie. Powiedział że jak przeczytasz to, to zrozumiesz dlaczego zrobił to i wiele innych rzeczy.
Drżącymi dłońmi chwyciłam kopertę. Nie chcę tego czytać przy Niall'u.
-Mogę iść do pokoju?
-Tak jasne, zaprowadzę cię.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na Niall'a.
-Mógłbyś..? No wiesz chciałabym to.. przeczytać.
-Jasne. Widzimy się później. Wrócę do domu, przebiorę się.
-Weź prysznic - uśmiechnęłam się na siłę.
-Śmierdzę?
-Nie wiem ile dni byłam nieprzytomna ale czuć że nie byłeś w domu więcej niż 2 dni.
-No dzięki wiesz - mruknął nadąsany.
-Kocham cię - zawołałam gdy wychodził. Przesłał mi buziaka i zniknął mi z pola widzenia. Wzięłam kilka głębokich oddechów i rozerwałam kopertę. Wyjęłam ze środka złożoną na trzy kartkę A4. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać.


Droga Laurel. 

Pewnie się zastanawiasz, obwiniasz mnie lub nie możesz uwierzyć czemu wziąłem odpowiedzialność za Niall'a. 
Moją decyzje zapieczętowało to gdy zobaczyłem ból w twoich oczach gdy wszedłem do waszego domu po aresztowaniu Horan'a. Wiem że kochasz go a on musi być ojcem dla Rebeccy, Hayley i James'a oraz wspaniałym mężem dla ciebie. 
Gdy na Was patrzyłem, wiedziałem że jesteście najwspanialszą i najbardziej szczęśliwą rodziną na świecie. I nie mogłem pozwolić by jeden głupi uczynek twojego męża zburzył ten piękny świat Laurel. 
Pierwszy raz pomyślałem o tym by coś zrobić z tą sprawą morderstwa gdy powiedziałaś mi o tym przed kościołem. 
Na pewno wkurzało cię to ile czasu spędzałem z Hayley, ale chciałem się nią nacieszyć, a jej wielkie niebieskie oczy za każdym razem skłaniały mnie do wzięcia na siebie Styles'a, nie mogłem pozwolić odebrać jej ojca. Nie miałbym serca. 
No cóż, chyba moje ostatnie 10 lat życia kręciły się wokół waszej rodziny, zabawne. 
Nigdy nie miałem swojej, dlatego też nie chciałem dać zniszczyć tej która była dla mnie przykładem. 
Co więcej powiedzieć? 
Zostaje jedynie to że cię kocham, nie spokojnie (Niall jeżeli kiedyś dorwiesz ten list to nie pomyśl sobie nie wiadomo co), kocham cię w ten sposób że nie dałbym cię nikomu skrzywdzić choć wiem że Nialler dba o ciebie wystarczająco. Opiekujcie się moją ulubioną Hayley, przyprowadźcie czasem ją albo James'a. Chciałbym zobaczyć jak mały dorasta i upodabnia się do tego blond idioty. 
Do zobaczenia na rozprawie Mała. 

Twój Zayn xx


Kilka łez skapnęło na kartkę rozmazując czarny długopis. Musnęłam opuszkiem palca jego podpis. 
-Zayn.. - szepnęłam. Przytuliłam do siebie kartkę. Chciałabym go teraz przytulić. Podziękować za wszystko. Za to że uratował naszą rodzinę - Dziękuje Zen, naprawdę dziękuje.. 

Po rozprawie ubłagałam adwokatkę Malik'a by pozwoliła mi z nim porozmawiać. 
Stanęliśmy w rogu korytarza. Przytuliłam mocno zakutego w kajdanki Zayn'a. Miał na sobie garnitur, a jego kruczoczarne włosy były roztrzepane na wszystkie strony. Tuliłam go mocno bo wiedziałam że szybko go nie zobaczę, poza tym nie wiedziałam jak mu inaczej podziękować, nie wiedziałam jak ubrać w słowa to co czułam i jak byłam mu wdzięczna. 
-Udusisz mnie - szepnął. Podniosłam głowę i wytarłam mokre oczy. Uśmiechnął się delikatnie - Nie martw się, będzie dobrze. Poradzę sobie. 
-Wiem. Jesteś silny - pogłaskałam go po policzku ignorując to jak bardzo jego zarost mnie drapał. Przeczesałam jego włosy palcami - Ale wiesz, pod prysznicem nie sięgaj po mydło gdy ci upadnie - powiedziałam cicho. Zaśmiał się głośno odchylając głowę do tyłu.
-Dobra rada. Jak James? 
-Wybraliśmy drugie imię - odparłam.
-Jakie?
-James Zayn Horan.
-Laurel.. Nie musieliście..
-Musieliśmy. Za dużo dla nas zrobiłeś. Jesteśmy wszyscy ci tak wdzięczny Zayn.. 
-Wytłumaczyłem ci czemu. W liście. 
-Będziemy do ciebie przychodzić.
-No ja myślę. 
-Ja też cię kocham Zayn - wyszeptałam i poczułam jak łza spływa po moim policzku. 
-Nie płacz Laurel, mam skute ręce i nie mam jak otrzeć twoich łez.
-Przepraszam - zaśmiałam się smutno. 
-Nie przepraszaj. Kocham Lery - nachylił się i cmoknął mnie w czoło.
-Panie Malik. Już czas - kiwnął głową.
-Pa Zayn - przełknęłam łzy i pomachałam mu. Posłał mi uśmiech i zniknął razem z policjantami. 
Nie powstrzymałam łez i wycierając oczy wyszłam z sądu. Podeszłam do samochodu przy którym stał Niall. Przytuliłam się mocno do niego. Pocałował mnie w policzek, potem w ucho i zaczął do niego szeptać : 
-Kocham cię. Wszystko będzie już tylko dobrze. Obiecuję ci : Nie spieprzę już nic. 

Dziękuje.. Dziękuje z całego serca! 
Za wszystko, wyświetlenia, komentarze i motywacje, cierpliwość i znoszenie moich humorów w postaci psucia relacji Lery i Niall'a.
Mam nadzieje że kiedyś wrócicie do historii sierotki Laurel.
Liczę na to że podobało Wam się to co stworzyłam i że będziecie czytać też inne moje blogi.
Kocham Was xx 
Wasza hug ya xx

niedziela, 16 listopada 2014

Chapter 47 - Dad didn't do it, right?

Długo stałam w miejscu nawet po wyjściu policjantów i Niall'a.
-Mamo? - usłyszałam szept Rebeccy. Wpatrywałam się w zamknięte drzwi - Mamusiu? - załkała Beccy. Złapała mnie za nadgarstek - Mamo! - krzyknęła i pociągnęła mnie za rękę. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam na Rebeccę - Mamoo! Proszę! - po jej policzkach płynęły łzy. Patrząc na nią cały czas starłam mokrą strużkę z jej buzi. Moja córka przylgnęła do mnie przytulając się mocno - Tata nic nie zrobił prawda? Przecież nie mógł kogoś zabić.. - załkała - Mamo powiedz coś..
Do domu ktoś wbiegł. Spojrzałam ponad ramionami Rebeccy i zobaczyłam Zayn'a z Hayley.
-Laurel? Co się stało? Beccy? - patrzył na nas marszcząc brwi.
-Tatę zabrała policja - powiedziała cicho Rebecca.
-Czemu zabrali tatusia? - Hayley wbiegła po schodach i złapała mnie za nogę.
-Lery? Zajmę się Rebeccą i Hayley. Ogarnij się, potem pogadamy, dobrze?
Dopiero teraz przypomniałam sobie że mam na sobie jedynie szlafrok. Pokiwałam głową i wyswobodziłam się z objęć Rebeccy i Hayley. Ruszyłam do sypialni i usiadłam na wykładzinie w garderobie. Założyłam bieliznę, legginsy i luźną bluzkę z rękawami 3/4. Ruszyłam do sypialni i usiadłam na łóżku. Wbiłam wzrok w ścianę z naszymi zdjęciami. Moimi i Niall'a. Byliśmy szczęśliwi. Tak naprawdę szczęśliwi.
Zakryłam dłonią usta i krzyknęłam bezgłośnie. Łzy spłynęły po moich policzkach. Płakałam chowając twarz w dłoniach. Chciałam się zapłakać, wypłakać to co mnie gryzie od środka. To że zabił Harry'ego.. Wiedziałam że tak to się skończy. Wiedziałam. Wiedziałam że będziemy tylko cierpieć.
-Laurel - poczułam dłonie Zayn'a na ramionach. Po omacku złapałam go w pasie i przyciągnęłam do siebie. Ukląkł i przytulił mnie mocno - Spokojnie.. Shh.. Już skarbie.. - głaskał mnie delikatnie po plecach a ja tylko coraz bardziej zaciskałam palce na jego koszulce - Będzie cie boleć głowa.. - wyszeptał.
-Boli mnie serce. To wystarczy - odszepnęłam drżącym głosem.
-Zaszkodzi to dziecku - przypomniałam sobie o tym wielkim brzuchu który dzielił mnie i Zayn'a.
-Dziecku mordercy.. - wymamrotałam.
-Laurel, nie mów w ten sposób..
-Wiesz że to prawda - mruknęłam.
-Uspokój się. Oddychaj okay?
-Nie mogę uwierzyć że to się stało - wtuliłam twarz w jego koszulkę - Ja myślałam.. Miałam nadzieję że to się nie wyda. Będzie jak w Disney'u, mimo wybryków uda nam się żyć długo i szczęśliwie.
-Wiesz że nie panował nad sobą gdy to zrobił..
-Mamo? Tata naprawdę kogoś zabił? - spojrzeliśmy na stojącą w drzwiach Rebeccę - Kogo? Musicie mi powiedzieć!
-Nie Beccy. Nie musimy - warknęłam wycierając łzy. Moja córka zmarszczyła brwi nie rozumiejąc.
-To twoja wina! - krzyknęła Hayley. Skąd one się tu wszystkie biorą? Przed chwilą ich nie było a tu BAM i jest Beccy i Hay - To przez ciebie tatuś zabił!
-Co? - szepnęła starsza.
-Hayley...? - wstałam niepewnie.
-Tatuś zabił Harry'ego bo ty się z nim spotykałaś! - wykrzyczała młodsza. Rebecca patrzyła to na mnie, to Zayn'a i Hayley.
-Harry nie żyje? T-Tata go zabił? Mamo? Wujku? Powiedzcie że to nie prawda! - jedna łza spłynęła po jej policzku ale mierzyła nas każdego gniewnym spojrzeniem że chyba nawet nie zwróciła uwagi na mokrą strużkę na jej policzku.
-Kochanie.. - podeszłam do niej niepewnie.
-Po prostu powiedz! - wrzasnęła. Przystanęłam a Zayn stanął za mną i położył mi dłonie na ramionach w geście wsparcia - Proszę.. Po prostu powiedzcie mi prawdę - teraz to się rozpłakała. Złapałam ją w ramiona. Przytulałyśmy się chwilę aż nie poczułam okropnego ukłucia bólu w brzuchu. Krzyknęłam i zgięłam się w pół.
-Laurel! - krzyknął Zayn i złapał mnie zanim się przewróciłam. Z bólu zaczęłam płakać. Na pewno nie zaczęłam rodzić. Ten ból był straszniejszy od tego porodowego. Darłam się zwijając z bólu w ramionach - Lery co się dzieje?!
-Nie wiem - załkałam.
-Jedziemy do szpitala..
-Boli. Bardzo boli Zayn.. - ścisnęłam jego dłoń gdy wziął mnie na ręce.
-Shhh nie martw się Laurel..
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chyba zemdlałam z bólu.

Uniosłam niesamowicie ciężkie powieki. Ktoś delikatnie głaskał mnie po dłoni.
-Niall.. - wyszeptałam słabym głosem.
-Nie, to ja, Zayn - gdy ostrość widzenia wróciła zauważyłam Mulata - Jak się czujesz?
-Gdzie Niall? - spytałam zachrypniętym głosem.
-Zatrzymany. Nadal.
Położyłam dłonie na swoim brzuchu po czym usiadłam gwałtownie.
-Moje dziecko?! - krzyknęłam. Miałam płaski brzuch i rozglądałam się dookoła. Jaka ja jestem głupia że nie zauważyłam od razu.
-Dziecko było zagrożone. Przez te wszystkie nerwy i w ogóle. Jest wcześniakiem. Miałaś cesarskie cięcie.
-Ale żyje?
-Tak, spokojnie - przykrył moją dłoń swoją. Popatrzyłam mu w oczy i od razu się uspokoiłam. Nie wiem czemu jego tęczówki tak na mnie działają - Masz syna. Gratuluję Mała.. - uśmiechnął się.
-Niall tak bardzo chciał syna - rozpłakałam się. Zayn wstał i przytulił mnie.
-Jak go nazwiesz?
-James.
-Musisz go zarejestrować - pogłaskał mnie po policzku. Nachylił się i pocałował w czoło - Muszę już iść.
-Zayn.. Nie zostawiaj mnie samej - szepnęłam ściskając go za rękę.
-Spokojnie Laurel. Nie będziesz sama.
-Ale Niall jest w więzieniu i...
-Po prostu prześpij się jeszcze, dobrze?
-Okay - znów musnął moje czoło ustami i wyszedł. Patrzyłam chwilę za nim. Położyłam się i przytuliłam do poduszki. Jedyne o czym myślałam to Niall, Zayn oraz to kiedy będę mogła zobaczyć mojego synka.

Mruknęłam coś będąc jedną nogą we śnie czując jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy.
-Niall? - wychrypiałam. Otworzyłam szeroko oczy i rzuciłam się mu na szyję - O Boże Niall! - załkałam i mocno go przytuliłam.
-Lery - szepnął gładząc mnie delikatnie po plecach.
-Ale jak? Jakim cudem? To sen? - odsunęłam się od niego i ścisnęłam jego policzki. Uśmiechnął się.
-Nie. Jestem tu najukochańsza - musnął nieśpiesznie moje usta.
-Jak?
-Widziałaś już naszego synka? - za szybko zmienia temat. Zwróciło to moją uwagę ale za bardzo cieszyłam się że jednak tu jest. Ze mną.
-Jeszcze nie..
-Więc chodź - szepnął i pomógł mi zejść z łóżka. Ubrał mi szlafrok i wyszliśmy z mojego pokoju. Szliśmy powoli korytarzem przytuleni. Szeptał mi do ucha czułe słowa a ja tylko rumieniłam się i wtulałam mocniej w niego. Stanęliśmy przed dużą szybą. Zobaczyłam kilkanaście łóżeczek z noworodkami. Mimo iż patrzę na tą salę już trzeci raz, to za każdym razem mnie to zachwyca i rozczula - To nasz synek - wskazał małe niebieskie zwiniątko. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy.
-Nie masz pojęcia jak ja cię kocham..
-Przepraszam cię za to Laurel - spojrzeliśmy sobie w oczy. Pogłaskał mnie delikatnie po policzku i nachylił się całując mnie czule - Przepraszam za policję.
-Jakim cudem cię wypuścili Niall? - przeniósł dłonie na moje biodra i głaskał mnie delikatnie po moich bokach - Nialler? - wplotłam palce w jego włosy.
-Ktoś inny postanowił odpowiedzieć za to morderstwo - powiedział niepewnie odwracając wzrok.
-Kto? - opuściłam dłonie wzdłuż ciała i przykryłam jego ręce swoimi - Niall, powiedz..
Spojrzał mi w oczy i przytulił do siebie. Otworzył usta i wyszeptał mi do ucha :
-To był...

Liczę na kilka komentarzy :)
I zapraszam Was na hi-daddy-niallhoranff.blogspot.com

czwartek, 13 listopada 2014

Chapter 46 - I'm sorry Laurel.

Wstałam z łóżka i ogarnęłam się. Nie zwracając na nic uwagi zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbaty. Usiadłam na blacie w kuchni, a samo siadanie tam z tym dużym brzuchem kosztowało mnie tyle jakbym zrobiła 20 pompek. Popijałam powoli herbatę wodząc palcami po moim 8 i pół miesięcznym brzuchu. Westchnęłam i popukałam w brzuch.
-Jak tam skarbie? Długo będziesz jeszcze tam siedzieć? - powiedziałam do brzucha. Gdyby ktoś mnie tak z boku posłuchał.. Poczułam jak się rusza, mimo wszystko zachichotałam - Ałć! - pisnęłam i upuściłam kubek gdy mnie kopnęło - Ej! To nie było fajne!
-Mamo? - zaspana Rebecca weszła do kuchni - Czemu nie śpisz? - przetarła oczy.
-Uważaj, tutaj jest szkło..
-I herbata. Jak nie chciałaś jej pić to mogłaś mi zostawić.. - mruknęła.
-Niezmiernie śmieszne. Pomóż mi zejść - podała mi ręka na której się podparłam i zeszłam z blatu - Ugh.. - próbowałam się nachylić by zebrać szkło.
-Daj spokój. Posprzątam - powiedziała Beccy.
Rebecca
-Dziękuje skarbie. Twoje rodzeństwo jest nieznośne.. Kopie i kopie.. - wymamrotałam.
-Które? - uniosła brwi.
-Beccy - zachichotałam wywracając oczami. Poszłam do sypialni i do łazienki. Nalałam sobie wody do wanny. Usiadłam w ciepłej, pachnącej lawendą wodzie. Przymknęłam oczy i oparłam się. Leżałam chwilę aż w całym domu rozległ się głos Nialler'a.
-Wróciłem! - jęknęłam bo wiedziałam że nie da mi spokoju, ciągle będzie się pytał jak się czuje, itd..
Zastukał do drzwi łazienki.
-Nie ma mnie tu! - zawołałam. Wszedł do łazienki i usiadł na podłodze obok wanny.
-Masz mnie dosyć? - dał mi całusa.
-Nie no co ty, wcale.
-Wiesz że to z miłości.
-Wiem - poczułam jak dziecko się rusza. Złapałam z uśmiechem rękę Niall'a i położyłam na moim wystającym ponad wodę brzuchu. Patrzył mi chwilę w oczy aż uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mój brzuch - Strasznie kopie. Będzie piłkarzem - szepnęłam i z małym uśmiechem.
-Naprawdę?
-Naprawdę strasznie kopie.
-Odebrałeś Hayley? - pogłaskałam go po dłoni która nadal spoczywała na moim brzuchu.
-Ymm tak.
-Więc gdzie ona jest?
-Ymm...
-Ziemia do Niall'a, halo, odbiór... - poklepałam go po policzku - Gdzie twoja druga córka?
-Z tym no jak mu było.. Zayn'em.
-Zauważyłeś że spędza z nią więcej czasu od ciebie? - wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam. Spojrzał na mnie marszcząc brwi - Niall, co się z tobą dzieje? Im bliżej jestem porodu, tym bardziej ty fiksujesz. I nie mów mi że nie możesz się doczekać dziecka.
-Chce spędzać czas z Hayley to niech spędza - mruknął i usiadł po turecku i wbił wzrok w swoje buty.
-Niall, ale to twoja córka.. - szepnęłam.
-Ale on nie ma dzieci, niech się nią nacieszy.
-Niall! Czy ty siebie słyszysz?! To jest twoje dziecko! Tak samo wyczekiwałeś Hayley jak teraz wyczekujesz tego maleństwa. Nie możesz olewać naszych dzieci Niall.
-Nie olewam! - warknął nie patrząc nadal na mnie.
-Nie wcale. Może oddaj Hayley Zayn'owi, co? Przynajmniej nie będziesz musiał się nią martwić.
-Laurel..
-Nie usprawiedliwisz się tym razem narodzinami kolejnego dziecka. Co się dzieje Niall? - pogłaskałam go po policzku. Spojrzał mi w oczy. W jego niebieskich tęczówkach zobaczyłam ból - Co się stało?
-Boję się Lery - szepnął a w jego oczach zabłyszczały łzy.
-Czego?
-Całokształtu. Że coś się może stać. Nie wiem wielka asteroida pierdolnie w nasz dom!
-Niall.. - szepnęłam nadal go głaszcząc - Spokój. To ja powinnam mieć wahania nastroju.
-Boję się że nasze szczęście ni z tego ni z owego się spierdoli.
-Jeżeli ani ty, ani ja, nic nie zrobimy to na pewno się nie zepsuje. Wiesz że to my najbardziej je niszczyliśmy.
-W-Wiem ale.. Ja chyba je zniszczyłem. Tak na dobre.. - spojrzał mi w oczy.
-O czym ty... - nie skończyłam bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Niall'a. Spuścił wzrok i przeczesał włosy palcami.
-Mamo? Tato? - zawołała Rebecca. Przy pomocy Niall'a wyszłam z wanny i wyszliśmy razem z łazienki i stanęliśmy u góry schodów skąd widzieliśmy drzwi - Policja.. - szepnęła Beccy. Nialler ścisnął moją dłoń i zaczął powoli schodzić po schodach. Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam i wpatrywałam się jak idzie w kierunku dwóch policjantów.
-Zostaje Pan aresztowany pod zarzutem morderstwa. Ma Pan prawo zachować milczenie. Wszystko co Pan powie może być użyte przeciwko tobie.
Zakuli go kajdanki.
-Przepraszam Laurel - wyszeptał Niall patrząc mi w oczy. Nigdy nie zapomnę tych niesamowitych niebieskich tęczówek..

niedziela, 9 listopada 2014

Chapter 45 - Next baby

Usiadłam na podłodze w łazience. Przecież się tego spodziewałam. Wszyscy się tego spodziewaliśmy..
-Laurel? - Niall zapukał delikatnie - Otwórz..
-Daj mi moment - wykrztusiłam ledwo. Wpatrywałam się w test ciążowy.
-Nie wysiedzę tutaj. Zaraz jajko zniosę..
-No to zrobimy jajecznicę - warknęłam.
-Lery, w porządku?
-Nie jest w porządku - wyszłam - Ciesz się - podałam mu test ciążowy. Uśmiechnął się szeroko, odrzucił test za siebie i wziął mnie na ręce.
-Będę miał syna! Będę miał syna! - zaczął wykrzykiwać okręcając nas wokół.
-Albo trzecią córkę - przewróciłam oczami. Ale uśmiechnęłam się. Bo widząc jaki on jest szczęśliwy nie mogłam się nie cieszyć.
-Kocham cię. Kocham najbardziej na świecie - pocałował mnie czule - Kocham, kocham, kocham moją żonę!
-Nie drzyj się tak - zachichotałam.
-Chcę żeby świat wiedział że cię kocham - znów przycisnął swoje usta do moich.
-Ważne że wiedzą to wszyscy nasi sąsiedzi w promieniu mili - pogłaskałam go po policzku - Jesteś taki pokręcony - spojrzałam mu w oczy.
-Ale mnie kochasz.
-Kocham - uśmiechnęłam się.
-Ja też Was kocham! - zawołała Rebecca. Schyliła się i wzięła test ciążowy - Chcecie mi coś powiedzieć? - zamachała białym patyczkiem.
-Twój tata postarał się żeby zrobić ci kolejne rodzeństwo - zaśmiałam się.
-Nie za dużo? Bo nie wyobrażam sobie dzielić pokoju z Hayley.
-Możemy no nie wiem, przeprowadzić się, kupić nowy dom - Spojrzał na mnie szukając potwierdzenia czy zgody.
-Bujaj się. Rób sobie z domem co chcesz, ja mam to dziecko tylko urodzić - pocałowałam go.
-Beccy też miałaś tylko urodzić.
-Chcecie mi powiedzieć że byłam wpadką?
-Nie - uderzyłam Niall'a w ramie zabijając wzrokiem. Beccy miała się nigdy nie dowiedzieć że chciałam ją usunąć.
-A je - pomachała testem - planowaliście?
-Twój tata planował - poklepałam go po torsie i wyswobodziłam z jego objęć - Co zjecie na obiad?
-A ty jak gdyby nigdy nic? - Rebecca zamrugała kilka razy - Przecież dowiedziałaś się że jesteś w ciąży, nie rusza cię to?
-Jeżeli jest to trzecie z rzędu dziecko, to trudno jest cię zdziwić - cmoknęłam córkę w policzek - Kiedy Zayn przywiezie Hayley?
-To twoje dziecko - Beccy uniosła ręce w geście kapitulacji i zawróciła.
-Ale twoja siostra! - zawołałam za nią. Zerknęłam na Niall'a - Więc?
-Za jakąś godzinę czy coś.. - wzruszył ramionami. Poszłam do kuchni i stanęłam przy blacie. Nie zdążyłam złapać pomidora i noża, a poczułam jak kładzie dłonie na moich biodrach - Cieszysz się z naszego maleństwa? - przeniósł dłonie na mój brzuch. Wsunął chłodną dłoń pod moją bluzkę. Jego palce zaigrały w okolicach mojego pępka. Przymknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu kładąc ją na jego ramieniu. Musnął ustami moją szyję.
-Cieszę. Mimo iż zrobiłeś mi je podstępem - parsknął śmiechem.
-Długo będziesz mi to wypominać?
-Jak długo tylko się da, skarbie - cmoknęłam go w policzek.
-Jesteś okropna.
-Owszem. Ale sama nie sprawiłam że taka jestem Niall.
-Sugerujesz mi coś?
-Ja? Nieeee..
-Mieliście na mizianie się cały miesiąc miodowy - usłyszeliśmy głos Zayn'a. Spojrzeliśmy na niego niosącego Hayley. Niall puścił mnie i wziął Hay na ręce.
-Będziesz miała braciszka skarbie - mój mąż podrzucił chichoczącą Hayley do góry.
-Albo siostrę - przewróciłam oczami i oparłam się plecami o blat.
-Jesteś w ciąży? - spytał Zayn. Pokiwałam głową z uśmiechem ale gdy zobaczyłam jego minę od razu mój uśmiech znikł - To świetnie Laurel. Który miesiąc?
-Nie wiem Zen - przewróciłam oczami - Dopiero zrobiłam test.
-Wielka szczęśliwa rodzina co nie? - uśmiechnął się szeroko Mulat. Za szeroko i zbyt sztucznie - Muszę lecieć.
-Zayn? - spojrzał na mnie przez ramię - W porządku?
-Tak - mruknął i wyszedł.
-Jest jakiś dziwny.. - odparł Niall i postawił Hayley - Leć się bawić albo pomęcz siostrę - cmoknął ją w czoło - Muszę z nim pogadać.
-Może ja? - spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Jest moim przyjacielem.
-Moim też.
-Okay. Jak sobie chcesz.. - mruknął i ruszył do drzwi.
-Nie mów mi że się obrazisz tylko dlatego że chcę z nim pogadać - powiedziałam z niedowierzaniem.
-Ja się wcale nie obrażam, czemu tak pomyślałaś? - wrócił kilka kroków i objął mnie.
-Dziwnie się zachowujesz.
-Bo dowiedziałem się że będę znów tatą! Masz mi urodzić syna, jasne? - cmoknął mnie w nos.
-Postaram się Panie Horan.
-Dobrze Pani Horan.

Weszłam do domu Lou razem z Hayley. W salonie zobaczyłam Debby i Jelly. Deborah naprawdę miała już duży brzuch.
-Hej Deb - powitałam ją - Hej Jelly.
-Hej ciociu! - zawołała dziewczynka - Chodź Hayley - pobiegły do pokoju córki Louis'a.
-Jak się czujesz? - spojrzałam na Debby.
-Dziwnie.. Bardzo dziwnie. Od rana mam okropne skurcze - wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze. Zwinęła się z bólu. Szybko podbiegłam do niej.
-Debb! Jejuuu! Oddychaj - ścisnęła moją dłoń miażdżąc mi kości - Już wiem co czuł Niall za każdym razem gdy ja rodziłam - wykrztusiłam i próbowałam odzyskać czucie dłoni gdy Debby złapała poduszkę i zaczęła ją ściskać.
-Ja chyba rodzę.. - krzyknęła.
-No co ty! - zawołałam z sarkazmem.
-Mamusiu? Co się dzieje? - w drzwiach stanęła Hayley z Jennifer.
-Zadzwoń po wujka Louis'a, dobrze? I po tatę. Deb oddychaj.. Powoli..
-Wiek jak się rodzi Laurel - warknęła.
-Okay - momentalnie umilkłam. Rodzącej lepiej nie denerwować. Postaram się być delikatniejsza dla Niall'a gdy będę rodzić. Wiem jak się przeżywa gdy druga osoba rodzi.
Po paru minutach prawie że w tym samym czasie do domu wpadli Niall i Lou.
-Debby! - pisnął jak mała dziewczynka mój brat.
-Laurel? - Nialler złapał mnie za rękę - W porządku?
-Taa, już wiem jak cię muszą boleć ręce po moim porodzie. Debby moją mi prawie zmiażdżyła - mój mąż uniósł moją dłoń do swoich ust i cmoknął delikatnie.
-Wiem że ciebie boli bardziej.
-Ale ja przecież jeszcze na ciebie wrzeszczę i tak dalej..
-Krzyczysz że mnie nienawidzisz - podsunął.
-Do właśnie - westchnęłam - Jelly, Hayley, chodźcie.
-Co z mamą i tatą? - Jennifer złapała mnie za rękę.
-Dzisiaj zanocujesz u nas. Jutro zawieziemy cię do rodziców i poznasz swoją siostrzyczkę.
-Lub braciszka - uśmiechnął się Niall.
-To dziewczynka - poklepałam go po ramieniu.
-Louis mówił że będzie chłopiec - zmarszczył brwi idąc do drzwi.
-Bo nie był na USG sprawdzającym płeć. Debby poszła ze mną na nie w tajemnicy. To będzie mała Chris. Christina.
-Biedny Lou - wymamrotał.
-Ty będziesz biedniejszy jeżeli urodzę dziewczynkę.
-Ma być chłopiec.
-Yhm - zaprowadziłam dziewczynki do samochodu.
W domu, pod wieczór po kolacji leżeliśmy z Nialler'em na kanapie i oglądaliśmy film. "Szkoła Uczuć".
-Zawsze mi szkoda kiedy ona umiera - wyszeptałam do męża. Wtulał się w moje plecy i masował mój brzuch.
-Ryczysz zawsze od kiedy pamiętam. Za pierwszym razem gdy to oglądaliśmy razem też płakałaś.
-Pamiętasz jak pierwszy raz to oglądaliśmy? - odwróciłam się w jego stronę. To takie słodkie!
-No pewnie. Pamiętam każdą chwilę spędzoną z tobą.
-Kocham cię.
-Wiem. Ale będzie chłopiec?
-Czemu ciągle o tym mówisz? Czy to będzie takie okropne gdy będziemy mieli kolejną córeczkę?
Otworzył usta żeby coś powiedzieć ale zrezygnował.
-Nie będzie. Po prostu chciałbym żeby to był chłopiec. Żebym mógł pograć z nim w piłkę, zabrać na mecz albo pograć w gry. Rebecca od lat unika piłki jak ognia. A Hayley woli być księżniczką. Nie wiesz jak zazdroszczę Liam'owi że ma Michael'a. Mógł z nim robić typowo męskie rzeczy - odwrócił wzrok i wtulił twarz w moją szyję. Westchnęłam cicho i pogłaskałam go po włosach.
-Nie wiedziałam że to dla ciebie aż tak ważne Niall.. Myślałam że jest okay tak jak jest.. Ale biologii nie oszukamy, nie mamy wpływu na to czy będziemy mieć dziewczynkę czy chłopca.
-Nie wiedziałaś że tak chcę syna bo nigdy się nad tym dłużej nie zastanawiałaś tylko zbywałaś śmiechem lub gadaniem to że marzę o chłopcu.
-Nialler.. Przepraszam - musnęłam ustami jego czoło.
-Nie ma sprawy.
-Będzie chłopiec - uśmiechnęłam się. Naprawdę nie wiedziałam że on aż tak pragnie syna. Nawet bym się nie domyśliła. Znamy się tyle lat, a on nadal jest dla mnie zagadką.

Hey!
Zapraszam Was na fanfiction "Hi Daddy!"
Głównych bohaterem będzie Niall :)
http://hi-daddy-niallhoranff.blogspot.com/