poniedziałek, 7 lipca 2014

Chapter 8 - School fight

Obudziłam się z małym kacem, i przez dzwonek do drzwi, który przez moją bolącą głowę był trzy razy głośniejszy. Wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz. Nikt nie idzie do drzwi żeby uciszyć tego idiotę który w nie napierdziela. Jęknęłam i podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Stał za nimi blondyn, Niall.
-Harry i Summer jeszcze śpią - mruknęłam.
-Obudzę ich - powiedział wyniośle i wepchał się do środka.
-Cham - mruknęłam pod nosem. Spojrzał na mnie z ukosa ale nie skomentował mojej wypowiedzi. Ruszył do sypialni Harry'ego i Summer - Hazz rusz tyłek, Summi ubierz się.. - powiedział i zatrzasnął drzwi. Popatrzył się na mnie i po chwili prychnął, i wyminął mnie idąc do innego pomieszczenia. Co za dupek. Nagle drzwi od sypialni się otworzyły i wyszedł zaspany i rozczochrany Harry.
-Dzień Dobry Laurel - wymamrotał. Odpowiedziałam ciche 'Cześć' patrząc jak idzie tam gdzie przed chwilą zniknął Niall. Niepewnie poszłam za nim. Gdy tylko dostrzegł mnie blondyn mruknął coś do Harry'ego - Możesz iść na chwilę do Summi? - pokiwałam głową. Ten Niall to taki..! Eh..
Poszłam do ich sypialni i zobaczyłam śpiącą jeszcze Summer.
Niall
-Boli głowa, oj boli - wyjęczała w poduszkę - Harry mnie zawsze upija.. Zabiję Niall'a że mnie tak wcześnie obudził - powiedziała i poniosła się na łokciu - Sorry Mała za wczoraj.. wszyscy się do siebie kleili, a Liam i Gem gdzieś zniknęli, nawet nie wiem gdzie. Muszę do nich zadzwonić czy dotarli bezpiecznie.. O boże czemu to ja wszystkiego pilnuję? A no tak.. Bo An jest nie odpowiedzialna, a Milagros nie dysponowana. A o Mary to się nawet nie wypowiem.. Skarbie? Mogę cię o coś poprosić? Zrobisz mi mocnej kawy? Wszystko jest na wierzchu.. - wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam do kuchni. Zrobiłam jej kawę i zaniosłam do sypialni - Dziękuje.
-Laurel? Przepraszam nie mogę cię odwieźć. Zgodzisz się żeby to Nialler cię zawiózł do Mamy?
-Ymm tak - powiedziałam choć jazda z tym blond idiotą była ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę. Ale przecież musiałam jakoś wrócić.
-Chodź - mruknął sucho blondyn. Jęknęłam cicho i poszłam za nim. Szczeka mi opadła gdy zobaczyłam jego samochód. Czarne BMW i8. Louis mówił mi kiedyś że marzy o takim samochodzie - Wsiadasz? - warknął zirytowany blondyn. Przewracając oczami usiadłam na miejscu pasażera. Jechał bardzo szybko.
-Czemu jesteś taki chamski? - powiedziałam zanim ugryzłam się w język. Spojrzał na mnie znów z ukosa.
-A czemu ty taka bezczelna Laura?
-Laurel! - poprawiłam go wkurzona - I nie jestem bezczelna.
-Jesteś.
-Nie?
-Tak
-Nie!
-Przestań się ze mną licytować - warknął. Założyłam ręce na piersi i byłem pewna że wyglądam jak obrażone dziecko ale.. No po prostu mnie zdenerwował. Nie odzywałam się dalej tak samo jak on. Zatrzymał się pod domem Anne. Wysadził mnie i odjechał. DUPEK. Weszłam do domu.
-Witaj Laurel, jak się bawiłaś z moim synem? - spytała uśmiechnięta Anne.
-Świetnie. Poznałam jego przyjaciół - oddałam uśmiech - To miło ze strony Harry'ego że przedstawił mnie swoim znajomym, nie musiał - powiedziałam do kobiety.
-Cieszę się że polubiliście się z Harry'm - drzwi się otworzyły i weszła Gemma - Gemma..
-Byłam u Milagros!
-Usprawiedliwiona - zaśmiała się Anne.

-Raquelle - zawołałam, czerwonowłosa odwróciła się w moim kierunku, a mnie stanęło serce. Miała poobijaną twarz.
-Hej Laurel - powiedziała głuchym głosem.
-Co się stało? - wyszeptałam.
-Kojarzysz Lindsey Hoffman? - pokiwałam głową - Ma podbite oko - skrzywiła się.
-Czemu się z nią biłaś? - spuściła wzrok - Raquelle?
-Mam taką zasadę. Jeżeli ktoś obgaduje moich przyjaciół lub ich krzywdzi, pożałuje tego - powiedziała patrząc mi w oczy.
(...) -Ciebie Laurel (...)
-Kogo obgadywała?
-Ciebie Laurel - wymamrotała. Usłyszałam śmiech Lindsey nie daleko. Niesiona nagłym wzrostem mojej pewności siebie i agresji podeszłam do niej i popchnęłam. Upadła na podłogę i odwróciła się w moją stronę nie wiedząc o co chodzi.
-Co ty odpierdalasz świrusko?! - wrzasnęła brunetka. Usiadłam na niej i zaczęłam szarpać. Wierciła się i krzyczała. Poczułam jak ktoś mnie odciąga za ramiona i szarpie w stronę toalet.
-Pożałujesz! - zawołałam za Lindsey. Zobaczyłam Raquelle i Zoe które przyprowadziły mnie tutaj.
-Wiedziałam że tak będzie Raq! - oburzyła Zoe. Dyszałam ze złości - Zaraz ktoś pójdzie do dyrektora i Laurel będzie miała przechlapane, gratuluje Raquelle!
-To nie jej wina. Dobrze że mi powiedziała - zaczęłam bronić czerwonowłosej.
-Nie. Źle. W tej szkole bójki są karane zawieszeniem!
-Raquelle się ciągle bije..
-I przez to mało nie wyleciała ze szkoły! - czemu Zoe się tak martwi? - Ale może nie będzie tak źle. My, dzieciaki z sierocińca, przeważnie po przejściach jesteśmy na innych prawach. Może ci to puszczą płazem po twoich traumatycznych przejściach - Zoe chodziła w kółko z twarzą schowaną w dłoniach. Raquelle spuściła głowę, a ja stałam opierając się plecami o umywalki.
-Czy jest tu Laurel? - zobaczyłam sekretarkę - Zapraszam do dyrektora.
Przełknęłam ślinę i zobaczyłam strach w oczach Zoe. Poszłam za sekretarką do gabinetu dyrektora. Niepewnie weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam dyrektora i Lindsey. Z zadowoleniem zobaczyłam rozciętą wargę, pięknie komponującą się z podbitym okiem które zrobiła jej Raquelle.
-Usiądź Laurel - powiedział dyrektor, starszy mężczyzna z szarymi oczami - Czemu rzuciłaś się na Lindsey?
-Uznałam że jej się należy - mruknęłam bo w moich żyłach nadal buzowała adrenalina.
-Słucham?
Lindsey
-Miałam powód.
-Jakiś konkretny?
-Tak
-Jaki?
-Nie odpowiadam bez adwokata - mruknęłam i uśmiechnęłam się pod nosem z własnego żartu.
-Laurel - upomniał mnie dyrektor - Zostaniesz tylko upomniana, ze względu na to że jest to twój pierwszy taki wybryk.
-Jak to?! - wrzasnęła Lindsey - Proszę ją ukarać, zaatakowała mnie!
-Lindsey Hoffman, proszę o spokój. Laurel, nie długo powinien przyjechać jeden z twoich opiekunów - powiedział dyrektor.
-Po co? - zmarszczyłam brwi.
-Do końca tygodnia będziesz zwolniona z lekcji - odparł - Laurel, poczekaj na zewnątrz, Lindsey wracaj na zajęcia - wygonił nas. Usiadłam na krześle i przeglądałam ulotki szkoły.
-Laurel - podniosłam szybko głowę słysząc głos z charakterystyczną chrypką.
-Harry - wyszeptałam.
-Chodź - minę miał poważną i trochę złą, ale gdy tylko opuściliśmy mury szkoły na jego twarzy wystąpił uśmiech. Szczerze nie wiedziałam o co chodzi - Biłaś się? - parsknął śmiechem. Nieśmiało skinęłam głową - No ładnie Laurel, no ładnie - zaczął się śmiać. Nie spodziewanie objął mnie ramieniem śmiejąc się - O ja cię..
-O co ci chodzi? - wymamrotałam.
-Nic, nic - chichotał nadal gdy jechaliśmy do Anne. Gdy weszliśmy do domu spotkałam się ze srogim wzrokiem kobiety.
-Laurel.
-T-Tak? - wyjąkałam.
-Czemu? - spytała tylko.
-Dowiedziałam się że mnie obgadywała. Zdenerwowałam się - wyszeptałam. Harry znów wybuchł śmiechem.
-Harold, tu nie ma z czego się śmiać! - zawołała Anne.
-Przepraszam..
-Jest zwolniona do końca tygodnia z lekcji..
-Mam teraz dużo roboty w pracy - westchnęła jego mama.
-Mogę się ją zająć. Summer i Milagros się ucieszą - zaproponował Harry.
-No dobrze.. Dziękuje Harry. Laurel? Proszę nie rób już takich akcji..
-Dobrze. Przepraszam Anne..

Krótki i spóźniony. PRZEPRASZAM. Ale też dziękuje za tą ilość komentarzy ;* Może dacie radę to powtórzyć? :)
Pozdrawiam xx

4 komentarze:

  1. Uuuu Niall :D Hihuhihuhihu może w następnym coś się wydarzy ? ;p Nie musisz przepraszać, przecież każdy ma swoje życie co nie? :D Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajnyy :D Nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji między Laurel a Niall'em ^^ <3 hyhy jestem mega ciekawa jak to się potoczy ;'3 A poza tym nie masz za co przepraszać, jak to wspomniała osoba na górze; każdy ma swoje życie ;D Czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Extra <3 hyhy, Niall taki bad boy xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham <3
    ~D.

    OdpowiedzUsuń