-Cześć Maleńka - mrugnął do mnie i ugryzł kanapkę którą sobie dopiero zrobił.
-Czemu mnie tu zawiozłeś? - zapytałam niepodobnym do mnie głosem.
-Byłaś zmęczona. Nie chciałem by Anne widziała cię w takim stanie - wzruszył ramionami.
-Podałeś mi coś - wyjąkałam - Nie upiłabym się jednym drinkiem. Co mi wczoraj zrobiłeś?
-Nie pamiętasz jak cię pieprzyłem? Całą noc prosiłaś o jeszcze - spojrzał na mnie z uśmiechem. Poczułam łzy w oczach.
-C-co? - wydukałam tylko.
-No uprawialiśmy seks.
-Jak mogłeś?! - łzy spłynęły po moich policzkach.
-No weź Lery, nie bulwersuj się. Jaja sobie robię - zaśmiał się - Ale zaspokoiłem mimo wszystko swoje potrzeby - pokiwał głową i odwrócił się znów do mnie plecami. Wziął do ręki szklankę wody.
-O czym ty mówisz? - zmarszczyłam brwi.
-Jesteś nadal dziewicą.
-Zacząłeś coś o potrzebach - spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Powiem tylko tyle że masz talent, świetnie obciągasz - poczułam jak to co miałam w żołądku wraca ku górze. Niall widząc moją minę i to jak przyciskam ręce do ust wskazał drzwi po lewej które okazały się łazienkę. Zwymiotowałam. O boże. Cały czas było mi niedobrze. Dobrze obciągam?! Czyli miałam jego.. ekhm.. w ustach? Jeszcze raz nachyliłam się nad toaletą i opróżniłam swój żołądek. Wstałam i przepłukałam usta. Spojrzałam na swoje odbicie, i zobaczyłam postać Niall'a w drzwiach.
-Jesteś okropny - wyszeptałam.
-Wczoraj mówiłaś inaczej gdy ci się odwdzięczałem - spojrzał pewny siebie na mnie. Przyłożył do ust palec wskazujący i środkowy, które utworzyły literę V i wystawił język. Otworzyłam ze zdziwienia usta i oczy. Dupek.. dupek.. DUPEK! - Mówiłaś że dałem ci twój pierwszy orgazm - wyszczerzył się do mnie. Odwróciłam się w jego stronę i podeszłam. Zamachnęłam i uderzyłam otwartą dłonią w policzek. Był zdziwiony. Ale gdy zdał sobie sprawę co zrobiłam, złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do ściany łazienki. Jego tęczówki znów przybrały zimny odcień błękitu. Przyciskał mnie do ściany - Nie pozwalaj sobie Lery - wysyczał paląc mnie wzrokiem. Byłam przerażona. Naprawdę. Byłam na niego nadal wściekła, za to że sobie wczoraj wieczorem pozwolił na za dużo. Ale bałam się go niesamowicie. Wpił się boleśnie w moje usta. Czułam się bezbronna w starciu z blondynem, ale w sumie to była prawda, nie miałam z nim szans. Chciałam go odepchnąć, ale stał tam jak skała. Jego dłoń zjechała w dół mojego ciała. Położył rękę na mojej kobiecości, zacisnęłam mocno uda. Jednak jego to nie zatrzymało i siłą rozchylił moje nogi. Odsunął na chwilę swoje usta od moich próbując złapać oddech.
-Przestań - chciałam żeby zabrał ze mnie ręce, zostawił mnie w spokoju. Łza spłynęła po moim policzku. Ucałował kąciki moich ust i puścił moją drugą rękę, lecz nie zabrał tej które spoczywała na mojej kobiecości - Proszę.
Zaśmiał się kpiąco i odsunął całkiem ode mnie. Potarł kciukiem dolną wargę w zamyśleniu.
-W garderobie w sypialni, w jednej z szaf masz rzeczy które powinny na ciebie pasować. Ubierz się.
Szybkim krokiem wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju w którym się obudziłam. Odnalazłam garderobę i szafę w której rzeczywiście były damskie ubrania. Wybrałam dżinsy i szarą bluzkę z długim rękawem, które podwinęłam do łokci. Z małym strachem ruszyłam do kuchni. Stał tam już całkiem ubrany.
-Po tym co mi powiedziałeś przez tydzień nic nie zjem - burknęłam. Zaśmiał się pod nosem.
-Szkoda że nie pamiętasz tego co wczoraj z tobą robiłem. Byłaś naprawdę zadowolona - słyszałam w jego głosie coś jak duma.
-Zamknij się. Odwieź mnie do Anne - powiedziałam głosem nieznoszącym sprzeciwu.
-Nie podoba ci się moje towarzystwo? - spytał uśmiechając się pod nosem.
-Znasz moją odpowiedź.
-No chyba nie - zaczął się do mnie zbliżać.
-Jak tak to mogę iść na piechotę - wyszłam na dwór. Za cholerę nie wiem gdzie jestem.
-Nie zachowuj się jak dziecko Lery. Chodź - wyciągnął do mnie rękę, ale zignorowałam ją i poszłam do garażu. Wsiadłam do pierwszego lepszego samochodu i czekałam na niego. Z zirytowanym wyrazem twarzy podszedł od samochodu i szarpnął za drzwi otwierając je od strony kierowcy, wsiadł, zatrzasnął drzwi z taką siłą że aż auto się zatrzęsło. Zadrżałam. W ciszy odwiózł mnie do Anne - Do zobaczenia Laurel - warknął i odjechał.
Kolejny tydzień wakacji spędziłam u Harry'ego i Summer. Zabrali mnie na strzelnicę. Harry strzelał bezbłędnie. Ale to chyba była zasługa, tego ich.. gangu. Summer prawie z równą perfekcją, a ja bałam się wziąć pistolet do rąk.
-No dawaj Laurel - zachęcił mnie Hazza. Niepewnie wzięłam broń w dłoń. Harry ustawił mnie przed celem, byliśmy na otwartym polu, czyli na dworze - Wyceluj - zrobiłam jak kazał - I strzel - przymknęłam oczy i nacisnęłam spust. Harry wciągnął głośno powietrze.
-Jak daleko było od celu? - spytałam nie otwierając oczu.
-Trafiłaś w sam środek - powiedział z nutką niedowierzania w głosie. Otworzyłam jedno oko i rzeczywiście. Sam środek. Przełknęłam głośno ślinę - Jeszcze raz. W to samo miejsce.
-Nie trafię pod rząd!
-Strzelaj - warknął. Zmarszczyłam brwi.
-Hazz - skarciła go Summer ale uciszył ją. Wycelowałam i niepewnie strzeliłam. Ciche przekleństwo uciekło z ust Harry'ego.
-Nie pierdol że masz broń pierwszy raz w rękach - powiedział patrząc się na mój cel. Trafiłam. Ja kurwa trafiłam!
-Nigdy nie strzelałam Harry - odparłam cicho.
-Muszę zadzwonić - bąknął tylko i odszedł.
-O co mu chodzi? - spytałam Summi.
-Mam nadzieje że nie oto co myślę - powiedziała masując sobie skronie. Wrócił dopiero po pół godzinie.
-Summer, Luke cię odwiezie. Laurel jedziesz ze mną - mruknął i złapał mnie za rękę. Boję się szepnęłam do Summi.
-Harry! Nie chcesz zrobić tego co myślę?
-Skarbie, nie wiem co myślisz - wzruszył ramionami - Luke już jest. Widzimy się wieczorem w domu Summi - pocałował ją krótko. Dziewczyna westchnęła.
-Harry? Powiedz o co chodzi.. boję się - wyszeptałam. Wiedziałam że przez powiedzenie tych słów robię się bezbronna, ale może to go przekona do tego by powiedział mi o co chodzi.
-Nie pozwolę cię skrzywdzić. Jesteś dla mnie jak siostra, choć ogólnie rzecz biorąc jesteś moją.. przyszywaną siostra - wzruszył ramionami - W każdym razie, niesamowicie strzelasz. I muszę to jeszcze obgadać z chłopakami, ale czy.. dołączysz do gangu?
Zatkało mnie. Jedyne co mogłam wydusić to 'że co?'.
-Nie żartuj sobie ze mnie.. - wyszeptałam gdy odzyskałam głos.
-Nie żartuj sobie ze mnie.. - wyszeptałam gdy odzyskałam głos.
-Mówię serio. Przydasz się. Nie będziesz centralnie na uwadze jak my, cichy strzelec Laurel.. Zgódź się.
-Nie Harry. Boję się. Poza tym nie umiałabym postrzelić człowieka.
-Chłopaki zaraz będą, jeszcze o tym pogadamy..
10 komentarzy - następny rozdział jutro | Mniej - rozdział pojutrze
10 komentarzy - następny rozdział jutro | Mniej - rozdział pojutrze
ZAJEBISTY rozdzial
OdpowiedzUsuńDziewczyno piszesz nieziemsko
*.*
Wow.. nie spodziewałam się tego.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super. Czekam na nexta ♡♥
Świeeeeetny ! Jak każdy <3
OdpowiedzUsuństill-the-one-ff.blogspot.com <-- Zapraszam do mnie ! ;3
Wow! xd A tee rzecy z naszym Najelem to takie mmmm xD Do następnego :*
OdpowiedzUsuńmoże zmień liczbe komentarzy najwięcej było 14 a ty chcesz 15 może poczekaj aż więcej osób bd to czytaało i dopiero potem więcej no ale to tylko moje zdanie a rozdział super <3
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :**
Cudowny!!!
OdpowiedzUsuńdawaj kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńkolejny! szybko!
OdpowiedzUsuńcudownie piszesz!
proszę dodaj jeszcze dziś
ja też jak strzelałam 1 raz to strzeliłam 3 razy pod rząd w środek ^^ teraz przerzuciłam się na maszynówkę :D więć dedukując MOGE IŚĆ DO GANGU Xd
OdpowiedzUsuń