czwartek, 3 lipca 2014

Chapter 4 - School and students

Laurel
Jestem w Domu Dziecka już 2 tygodnie. Każdej nocy śni mi się to samo, czyli moja rodzina w dniu ich śmierci. Co dwa dni chodzimy z Louis'em do Pani psycholog. A dzisiaj mamy pierwszy dzień w szkole. Jestem w drugiej klasie gimnazjum. Raquelle też, bo nie zdała rok. Louis będzie chodził w ogóle do innej szkoły. Co mnie jeszcze bardziej przeraża. W szkole do której będę teraz chodzić obowiązują mundurki.
-Laurel, chodź - Raquelle wzięła mnie pod ramię. Bardzo związałam się z Raquelle była dla mnie bardzo dobra, uważam ją za koleżankę, może nawet za przyjaciółkę. Podjechał autobus szkolny na przystanek centralnie obok Sierocińca. Wsiadłam do autobusu. Usiadłam z Raquelle. Zoe usiadła z kimś na początku, a Lorraine na samym końcu gdzie zwykle siedzą popularne dzieciaki. Rozmawiałam z Raquelle, opowiadała mi o szkole gdy o mało nie dostałam papierową kulką w głowę. Była chyba przeznaczona dla mojej czerwonowłosej koleżanki. Raqulle odwróciła się wystawiła środkowy palec do prawdopodobnych nadawców papierowej kulki.
-O co chodzi Raquelle? - wyszeptałam do niej.
-Nie ważne. To głupie żarty tamtych - zamachnęła się i rzuciła kulką do tyłu.
-Raquelle! - syknęła Zoe - Miałaś się pilnować!
Czerwonowłosa wzięła głęboki oddech. Jechałyśmy dalej w ciszy. Zoe zaprowadziła mnie do sekretariatu gdzie odebrałam kod do szafki, plan lekcji i tym podobne. Podręczniki i zeszyty miałam już w szafce. Ruszyłam powoli w stronę ściany na której były rzędy szafek. Podeszłam do tej z numerem 59 należącej od teraz do mnie. Wzięłam podręcznik od angielskiego i odnalazłam wzrokiem czerwone włosy Raquelle. Podeszłam do niej. Miała na szafce wypisane obraźliwe słowa, bardzo.. takie jak 'dziwka', 'lesba' , 'kurwa'. Zrobiło mi się przykro ale Raquelle wyglądała jakby tego nawet nie zauważyła.
-Witaj szkoło - mruknęła z przekąsem. Zmarszczyłam brwi - Sala od angielskiego? Trzecia od lewej na drugim piętrze - odparła i ruszyła w przeciwnym kierunku. Podeszłam do schodów i ruszyłam na górę.
-Hej - odwróciłam się zobaczyłam dziewczynę z ciemnymi włosami. Obok niej stała Lorraine i jeszcze jakaś dziewczyna - Laurel, prawda?
-Tak - powiedziałam niepewnie.
-Chciałam cię tylko powitać w naszej szkole - uśmiechnęła się. Jakoś tak zbyt szeroko - Jestem Lindsey Hoffman.
-Fajnie - założyłam kosmyk włosów za ucho.
-Jeżeli będziesz chciała by oprowadzić cię po szkole, albo chciałabyś zjeść z nami lunch, to nie ma sprawy - uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a ja bałam się że pękną jej usta w kącikach.
-Dziękuje - mruknęłam i poszłam dalej schodami na piętro. Odnalazłam klasę od języka Angielskiego. Weszłam do środka zwracając na siebie uwagę kilku uczniów siedzących tam przed dzwonkiem. Usiadłam na końcu. A po dzwonku w sali pojawili się kolejni nastolatkowie.
-Ja tu siedzę - zobaczyłam chłopaka o niesamowicie pięknych oczach. Nie wiem czemu ale zawsze u chłopaków patrzę na oczy. Nerwowo poprawiłam włosy. Podniosłam torbę chcąc wstać ale powstrzymał mnie - Ale jak chcesz to tu siedź - uśmiechnął się, a jego oczy zabłyszczały od uśmiechu. Był przystojny. Niepewnie usiadłam ponownie na krześle. On zajął miejsce przede mną. Odwrócił głowę w moją stronę - Jestem Luke.
-Laurel - odparłam po chwili.
-Panie Marshall, czas na pogaduszki był w czasie ferii - nauczycielka zgromiła go wzrokiem.
-Ale nie znałem jej, więc nie miałam jak z nią rozmawiać, więc nadrabiam teraz - wyszczerzył się do nauczycielki która przewróciła oczami.
-A no właśnie. Mamy nową uczennicę. Laurel? Wyjdziesz na środek? - chowając twarz za włosami ruszyłam w stronę nauczycielki - Klaso, to jest Laurel, wybacz ale nie znam twojego nazwiska. W ośrodku nie podano mi go.. - powiedziała zakłopotana.
-Może bez nazwiska? Po prostu Laurel? - wyszeptałam.
-Mam tak zapisać w dzienniku?
-To i tak bez znaczenia - wzruszyłam ramionami. Wróciłam na miejsce.
-Po prostu Laurel? - spytał Luke. Pokiwałam głową - Okej.. - uśmiechnął się i dopiero zauważyłam kolczyk w jego wardze. Lekcja minęła nawet szybko. Luke cały czas się do mnie odwracał i obgadywał uczniów tej klasy. Był uroczy, miły ale siedzenie za nim na każdej lekcji i jego gadanie zaczęło mnie irytować. Z ulgą spotkałam się z Raquelle po lekcjach. I z przerażeniem zobaczyłam że ma podbite oko.
-Raquelle? - podeszłam do niej niepewnie.
-Nawet nie pytaj.. - wymamrotała i wyszłyśmy razem na przystanek gdzie miał być autobus. Odjechał nam tuż przed nosem! Ale byłyśmy na czas - Cholera! - zauważyłam że w szkole jest inna niż w sierocińcu. Tu była mniej otwarta, nie była prawie w ogóle bezpośrednia, a to polubiłam w niej chyba najbardziej - Świetnie, trzeba zapieprzać na piechotę! Będziemy tam dopiero wieczorem!
Maszerowałyśmy tak w ciszy. Aż wreszcie gdy zobaczyłam po oczach Raquelle że się trochę uspokaja zadałam jej pytanie.
-Co się stało? - wskazałam jej twarz. Wzruszyła ramionami.
-Ja tak bardzo lubię szkołę - powiedziała z kpiną w głosie - Po prostu tu nie jestem tak lubiana jak w Sierocińcu, między innymi właśnie dlatego że jestem sierotą.. i dlatego że.. -  na chwilę się zacięła. Odwróciła wzrok jakby nie chciała kończyć.
-Dlaczego? - spojrzała mi w oczy.
-Bo jestem lesbijką. Nienawidzą mnie przez to, bo lubiąc tą samą p
Raquelle
łeć jesteś dla nich pokrętna i dziwna! - odparła z bólem w oczach. Ona jest.. To znaczy mi to nie przeszkadza czy coś. Nie jestem homofobką. Nie mam nic do takich osób. Stałyśmy tak wpatrując się w siebie - Dla ciebie też jestem pokrętna? - wyszeptała. Szybko pokręciłam głową.
-Nie! No co ty.. To twoja sprawa jaką płeć kochasz. Ja lubię cię za twoją osobowość, a nie za te inne.. - plątałam się w słowach nie chcąc palnąć czegoś głupiego i jej nie zranić.
-Okej, dobra. Wracajmy już - mruknęła.
-Ale Raquelle.. Czy ty jesteś na mnie zła? Proszę, ja sobie nie poradzę. To dzięki tobie jeszcze jakoś trzymam się w tym Sierocińcu - łapałam się ostatniej deski ratunku. Wszystko było prawdą. Przecież to ona oprowadziła mnie po tym Domu Dziecka i zajęła się mną.
-Nie, nie jestem zła Laurel - uśmiechnęła się delikatnie - To nic nie zmieni między nami - przytuliłam się do niej.
-Dziękuje - wymamrotałam. Raquelle zaśmiała się tak naprawdę. Była szczęśliwa - Ale na serio powinnyśmy już wracać..
-A co z twoim okiem? Nie przyczepią się o to?
-Niee, tak jakbym pierwszy raz wracała ze szkoły z limem.. - uśmiechnęłam się pod nosem - Pani L, już się przyzwyczaiła..
Panna Leighton była nazywana przez niektórych, w tym Raquelle, Panią L. Co było prostsze niż jej całe nazwisko.

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział ;3 Na początku myślałam, że tym chłopakiem okaże się Niall lub Harry, ale Luke też może być ;p Czeekam na next ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wów pokoczałam ten blog i powiedz mi jedzno jak ty to robisz że prawie codziennie dodajesz rozdział i to na tym blogu i na hush hush
    podziwiam cię ja bym w życiu nie potrafiłam tak jak ty
    no i tę rozdziały są na prawdę dobre i długie
    podziw życzę weny i pozdro :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ! :))))
    harryandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń